Dominik Żyburtowicz | wiersze
Lunar corona
Najjaśniejsza pełnia od lat
rozbiła się w nas dzwoneczkami
i zniknęliśmy gdzieś
po tamtej stronie. Srebro
stało się drogą
rozdmuchaną jak kreda
na cywilizację. Teraz widzimy
jego okrągłe spojrzenie wyraźniej:
pieczęć wypalona
na egzoobliczu, obecność
i głębia, głębia bez granic.
Materia prima. Czy czujesz ten milion
pod światłem? Stoimy
z nim oko w oko i nie ma
już świata, jest
przezroczysta pustynia, inna,
nieznana – jesteś tu,
ponieważ drżysz z tęsknoty.
2019
Kartka z wiadomością
wpięta w lustro
przez milion
umarłych zalśniła
tutaj jak księżyc
w nowiu patrzący
przez cień
przez szybę prosto
na mnie na tę
kartkę na ciebie jakby patrzyła
na nas inna jawa
niż jawa istnienia niech śni
niech lśni w nas
2019
W nocy rzeczy
w nocy rzeczy
zaczynają istnieć podwójnie
gdy nikt nie patrzy daleko
za samotnością
otwierają się na drugą przestrzeń
i w niej się jednoczą
rozmawiają gazeta
szeleści na pustej
ławce w świetle
ulicznej lampy z kranu
kapie dioda
na radioodtwarzaczu dyskutuje
z diodami elektrowni wiatrowej
co za oknem równo rytmicznie krzesła
przed restauracją ciepłe
od śmiechu naśladują śmiech gdy
dobrze się wsłuchasz usłyszysz mrowisko
głosów zmieszanych gdzieś
pod spodem za zerem
absolutnym solo
unisono i dalej
2019
Burza
burza budynki
wysadzane zawalane
w chmurach gruz
spada w wewnętrzne s-
pokoje z wielkich
wielkich ciężarówek i
piassykdeszczu błysk
otwiera oczy dziecku
klepsydrę obraca
2019
Pranie
Wina i dobre czyny, rozpięte
jak pranie
na sznurkach wiatru. Pogoń.
Fundament losu. Do kogo należy
gdy przemierza Ziemię? Ach, dziecko,
czy będziesz cierpiało, czy może
wybrańcem gwiazd
szczęśliwych zostaniesz? Teraz,
na poziomie subatomowym,
zrzucone szaty powiewają jak szmaty
nad planetą. To proste: dobro
tak samo jak zło – wraca.
Człowiek jest niebem i człowiek
się piekłem stać może.
Pada deszcz.
2018 / 2019
Misteria zielone
20 czerwca nad ranem
księżyc i błękit przekazują
falami rozjaśnionych jaskółek
słońcu boże ciało wszystko
co żywe krew
jeden organizm
my – w białych
oni – w zielonych koszulach
rosa
– świetlisko
i strumienie w nas
unoszone przez ptaki
do góry
do góry
opłatek
wychodzi z planety
2019
Z poczekalni
Wodne oczko w mieście jest jak czarna dziura
w centrum kolorowej, elektrycznej burzy.
Droga, ławki, rampy z fotokomórkami
i neony: Tesco, Media*Markt, Castorama.
Czy w twoim miejscu są kształty, kolory?
Żyłeś jak gwiazda, może przytuliłeś się do niej.
Jeżeli tam jesteś, zapytaj konstelacje,
dlaczego patrzą nam w snach za powieki?
W e n e r g o m a t e r i i świata
jest poczekalnia świetlistych cząsteczek,
subatomowa kuźnia, przesiewnia,
gdzie miłość jest ważnym narzędziem.
Dusze, jeśli dokądś podążają
przechodzą przez światło, tak czuję.
Być wszędzie tam, gdzie jest ono
to współistnienie nie do opisania.
Nie myśl o tym za dużo – tu zaświat
zawsze będzie poetycką hipotezą.
2016 / 2019
Dominik Żyburtowicz
(ur. w 1983 r. w Drawsku Pomorskim), poeta. Wiersze publikował m.in. w „Odrze” i „Twórczości”. Tłumaczony na języki angielski, włoski, rosyjski. Wydał tomy Żaglowce (WBPiCAK, Poznań 2015), Spaceboy (Instytut Mikołowski, Mikołów 2017), Klucze uniwersalne (WBPiCAK, Poznań 2019), Remedorium (Fundacja Kultury AFRONT, Bukowno 2019). Publikowane wiersze pochodzą z piątej, przygotowanej do druku książki pt. „Śninoskop”.