ZMARZŁALINA

nie pisze
nie mówi o miłości
nie umie jej sprzedać
nie umiej jej przelać

potrafił tylko pić
nachlać się nią

chociaż serce ma miękkie
karmi nim kota
w karmniku trzyma chleb

przez twardościsk organów
nabytą zmarzlinę
wewnątrz bólową chęć
nie przekopie się nikt
z głosem na stronę

nie widzi opłatka niedzieli
potrzebuje latarni
do rąk siły olbrzymiej
by móc wyrąbać w sobie
szczelinę szczelniejszą niż on
do kochających go ludzi
co wprowadzili go w głąb

MÓJ HATER WINcent

zasypać słowem lawy
potok zmierzający w cel
prowadzony korytem
do zdania zero
tylko przepaść

       lina zbutwiała
jeszcze łączy
       kropla nadaje ton
jeszcze nie spadła
       marsz przez most
jeszcze wisi
       uwaga drzewa
jeszcze rosną

tragarz niesie kosz
nie zna go nikt
najcięższy brylant
czysty węgiel
może koks
brykiet
ciepło

przez most przeszli cało

nienaruszone ciało
niewzruszeni oni
niezmieszczony on

umieszczony w ognisku

płonął
od rzeki krok

PRZEMIJANIE

w tym dniu twój głos
wyrwał mi włosy
z sił zabrakło języka

to sięstało i już
nieodsięstanie się nigdy

zastygł czyn czarną lawą
nikt nie odkopie
nikt nie wskrzesi

rozbita bez żalu z żarem żarówka
którą ratując zabił tlen
z otwartej lodówki