Tomasz Pietrzak | wiersze

sezony

_

rozkurcz, roztopy stopu –
i nagle stał się czulszy.

ciągle powtarzał,
żeby zabrać jabłka ze słońca,
bo je rani.

a jak już je jadł,
to uważnie wydłubywał
pestki i chował
do kieszeni piżamy
lub za poduszkę.

zauważyłem potem,
że sadził je

w przyszpitalnych aszynbechrach,
w kokach pielęgniarek,
w szczelinie parapetu,
w sobie.

była w tym jakaś próba ocalenia
tego początku życia

lub próba sadzenia zawiązki
na trumnę.

_

lato grzechotało,
a w ciele odkrywaliśmy
inne dźwięki.

w zapisie aort
widziano raz ryczącego lwa,
innym razem
parskającego czarnego konia.

doszukano się też
wyjącego w przedsionku wyjca
i huczących w zastawkach puchaczy.

mówili:
to serce jest niczym arka Noego.

czekaliśmy więc,
aż wypuści z siebie gołębia.

_

jesień, a z nią smog
wziął okrakiem.

kruki obsiadły
mu drzewo oskrzelowe
i kracze głośno w ręczniki.

jeszcze może dzień, dwa,

a wykaszle z siebie pióra,
a wykaszle z siebie trel.

słyszę,
jak nie może spać
i nocami otwiera okna:

próbuje
wdychać wiatr,
ale
wydycha czerń.

_

zima była długa i skuta,

a w płucach ciągle słyszałem
nadciągające stada.

kiedy spał,
były w nich mewy –

przelatywały wściekle nad głową
i co rusz dawały

n
   u
      r
         a,

po którym coś jakby
plask! mokrych ogonów
rzuconych o skały,

coś jakby nagły i rozpaczliwy
rybi płacz.

ćma

ten doktor zdziwiłby się,
widząc nawet nogę,

a co dopiero zaglądając
w taką morfologię.

zaliczyłeś wszystkie bazy,
pobiłeś
wszelkie rekordy ciała.

możesz być dumny!

nic tak życiu nie wychodzi
jak nieumiarkowanie

umierania,

większość z nas robi to
nad wyraz dobrze,

większość z nas robi to tak,
że oczy wychodzą

z orbit
i gardła zaplatają się
w kokony.

a w kokonach wiesz,
co dojrzewa?

poczekaj chwilę,
aż ten doktor wypluje z siebie
puchatą ćmę.

jakby Krzysztof Jung w kokonie

omotał się już do szpiku,
ćma naszych win rośnie.

motyl-niemotyl niednia
straszy swoją wydętością,

straszy swoim sączeniem.
podchodzę. rozchylam

oprzędzę ze słodkiej śliny:
jest pod nią rozpęknięty.

robaczy ma pysk, robaczy
ma tułów i robaczą woń.

jego dłonie pokrył puch,
jego uszy są jak paprocie.

mówią, że zostały minuty,
nim wyjdzie sam z siebie,

nim siądzie na piersiach,
nim skradnie powietrze.

Tomasz Pietrzak

(ur. w 1982 r.) – autor, napisał i wydał pięć książek poetyckich, w tym: Rekordy (2012, Mamiko), Umlauty (2014, Forma), Pospół (2016, Instutut Mikołowski) oraz Bosiny (WBPiCAK, 2020). Dwukrotnie nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2013, 2015). Publikował m.in. na łamach „Przekroju”, „Gazety Wyborczej”, „Odry”, „Rity Baum”, „Dekady Literackiej”, „Miasteczka Poznań”, „Akcentu”. Mieszka w Katowicach, czasem w Krakowie.

Strona autora

Ilustracja: Magdalena Rechłowicz