Renata Elżbieta Paliga | proza
Badanie nad materiałem biologicznym uformowanym na kształt i podobieństwo
1. Wywiad
Matylda ma sześć lat. Mało wie o świecie. Telewizora nie ogląda. Internet dla wszystkich nie istnieje. Jest rok 1972. Matylda nie wie co będzie ani co było. Dzisiaj najważniejsze jest by nie pobrudzić się przy jedzeniu. Wtedy zbiera pochwały. Niestety, zazwyczaj coś spada z łyżki lub widelca. Prosto na piersi. Plama namaszcza a ona słyszy, że królewny nie brudzą się i jedzą ładnie. Ucieka do szafy zaganiana przez zawstydzające spojrzenia. Duszny zapach marynarki ojca uspokaja i kołysze.
Esma ma cztery lata. Mieszka w domu, którego dach jest upstrzony gwiazdami. Kołyszą do snu zaglądając przez dziury zardzewiałej blachy. Esma mało wie o świecie. W jej wiosce nie ma prądu, ani bieżącej wody. Ale to zupełnie bez znaczenia. Idzie czasami do studni i kiedy matka zajmuje się rozmową z innymi kobietami, Esma puszcza jej suknię i staje się odrębną konstelacją. Czuje na policzkach afrykański kurz, odgłosy zwierząt. Oddala się coraz bardziej od znanego dotyku i zapachu. Czeka na nawoływanie. Stoi grzecznie, brudna i bosa wśród innych roześmianych, kudłatych, brudnych i bosych. Słyszy skrzeczące „Esma, Esma”. Napawa się brzmieniem swojego imienia a głos matki należy tylko do niej. Jest rok 1980.
Na podwórku rośnie drzewo białej morwy. Rodzi największe owoce w okolicy. Rano Matka rozpala ognisko. Dookoła rozkłada cztery cegły i kładzie na nich blachę. Potem piecze płaski chleb. W międzyczasie obchodzi drzewo i nuci tak samo jak usypiając Esme. Dotyka i muska korę, liczy kwiaty i zawiązki owoców.
Ojciec przychodzi co jakiś czas. Wtedy Matka czesze włosy i zamyka córkę w komórce. Pokazuje ojcu braci. Wcześniej myje ich i ubiera w czyste koszulki znanych piłkarskich zespołów. Szturcha by stali prosto i głośno powtarza ich imiona. Esma obserwuje to wszystko zza płotu i czeka na wezwanie przed oblicze ojca, który rzadko sobie o niej przypomina. Bracia czasami wychowują Esme. Szczególnie wtedy, kiedy matka kolejny raz ma duży brzuch i częściej odpoczywa. Każą myć swoje nogi zmęczone kopaniem piłki. To dla jej dobra. Żeby ją nauczyć życia. Żeby była posłuszna i podobała się mężowi, żeby Bóg ją kochał, bo tylko grzeczne i posłuszne wchodzą do raju.
Matka dzisiaj znowu zdejmuje chustę, czesze swoje długie włosy i szoruje braci. Esme wie, że ojciec razem z nimi zasiądzie po turecku na dywanie i będą jedli to, co matka ukrywała w dole za domem.
2. Metoda badania: Hodowla tkanek w różnych warunkach
Matylda ma osiem lat. Matka Matyldy zwierza się przyjaciółkom, że Córka nie ma wdzięku, że je za dużo i co by z tym wszystkim zrobić… Matylda słyszy rozmowy, widzi zatroskanie matki, ale nie czuje tego zatroskania. Czuje się sprzedana. Wącha marynarkę ojca, którego nie ma w domu. Jest karmą, deserem dla żarłocznych języków kobiet przy stole.
W ramach nauki wdzięku i urody prowadzą Matyldę na zajęcia tańca. Ubierają w czerwone trzewiki i pasiaste spódnice, zakładają plastikowe korale, wianki. Mówią, że wygląda dobrze, jak prawdziwa góralka, krakowianka etc. Matylda wolałaby chodzić balet ale słyszy, że się do tego nie nadaje, poza tym w jej mieście nie ma zajęć z baletu. Tańczy. Najlepiej wychodzi jej figura, w której splata na krzyż przedramiona z chłopcem, odgina ciało i wiruje prowadząc do przeciążenia. Partnerzy nie wytrzymują tempa. Wyślizgują się spocone dłonie, a może ona puszcza specjalnie i lądują na ziemi. W tych chwilach – czuje się świetnie. Nawet wtedy, kiedy nikt nie chce tańczyć z Matyldą.
Esma ma 10 lat. W jej domu nadal nie ma prądu. Nie rozumie dlaczego matka wygania ją codziennie do szkoły. Przecież sama nie umie czytać. Esma musi ustępować z drogi kiedy idą chłopcy. Musi spuścić oczy i stanąć z boku. Poczekać aż przejdą. Najlepiej się odsunąć, bo mogą mocno szturchnąć albo złośliwie przewróci.
Słyszy, że to dla niej dobre. Że musi wiedzieć gdzie jej miejsce. Im szybciej się tego nauczy tym łatwiej będzie jej w życiu. Esma czuje bunt, ale nie może tego okazać. Jeszcze jest za mała aby zasłonić twarz. Mogłaby wtedy pokazać język albo zrobić szczerą minę. Esma już wie, że udawanie jest męczące. Już wie, że kobiety spuszczają oczy rozmawiając z mężczyzną aby nikt nie mógł wyczytać z nich prawdy. Nienawiści, strachu, pogardy lub miłości. Szczególnie tej zakazanej. Kobiety uwielbiają opowiadać szeptem gorszące historie o skazanej na tragiczny finał miłości do jasnego mężczyzny z innego świata.
3. Tezy i założenia badania: Pobożne oczekiwania
Matylda ma dziewięć lat. Polak jeszcze nie został papieżem. Nie rozumie dlaczego nie chodzi na lekcje religii jak inne dzieci z jej klasy. Uczy się modlitw w domu. Matylda bardzo chce dostać rower. Zegarek też, ale rower bardziej. Składak. Czerwony albo niebieski. Uczy się więc słów, których nigdy nie słyszała i do końca nie rozumie. Mózg Matyldy wchłania bez trudu całą książeczkę. Idzie z Rodzicami do kościoła. Stoją długo na schodach pachnących wilgocią. Tam mężczyzna w czarnej sukni odpytuje Matyldę. Nie jest miły. Potem ksiądz pyta Matyldę czy nie bawiła się brzydko, ona opowiada, że tak. Że bije każdego, kto zajmuje jej miejsce na podwórkowej karuzeli. I chociaż powinna tego żałować, nie żałuje. Potem rodzice wiozą ją daleko, do babci. Tamtejsze dzieci mają inne białe sukienki. Matka szybko skraca i odpruwa falbany. Zamiast korony ze sztucznych kwiatków zakłada na głowę zielony wianek z gałązek i białą kokardkę. Potem wśród dzwonów i organów uperfumowane palce wkładają głęboko do jej ust biały krążek zwany Ciałem.
Roweru nie dostała. Kiedy dorośli biesiadują, jedzą wielkie kotlety zagryzając tortem „którego ona na pewno w domu nie ma”, Matylda wymyka się. Wyciąga z szopy stary męski rower z wysoką ramą. Rozdziera białą sukienkę, gubi kokardę. Celebruje swoje święto rozjeżdżając piaszczyste drogi i wywracając się raz za razem. Wraca brudna z udami posiniaczonymi przez ramę roweru. Staje w drzwiach, milkną rozmowy, a ona czuje się świetnie.
Esma ma czternaście lat i uczy się modlitw razem z matką. Chwile nauki łączą. Siedzą na dywanie nad otwartą księgą, którą matka dotyka z namaszczeniem, zawsze przez ozdobne tkaniny. Przewraca kartki jakby potrafiła czytać. Esma słucha jak moduluje głos. Sama czyta już doskonale. Widzi, że mądre słowa które wypływają z czeluści klatki piersiowej matki, zza bochnów wielkich piersi i wydostają się na zewnątrz przez usta – czasami nie zgadzają się co do słowa z tym co napisane. Podziwia jej pamięć i zaczyna uczestniczyć w modlitwie pięć razy dziennie.
4. Obserwacje hodowli
Kiedy Esma zaczęła miesiączkować zakryto jej włosy. Od tamtej chwili chętnie opuszcza powieki. Mężczyźni zaglądają w źrenice jakby chcieli włożyć łapę i pomacać jajniki, macicę by stwierdzić dojrzałość. Matka zasłania ją swoim ciałem i zaciąga chustę na czoło. Co wieczór nad Świętą Księgą proszą o dobrego męża dla Esme. Takiego, który nie weźmie sobie drugiej żony i będzie wyrozumiały jeśli Esma nie urodzi syna, nie rozwiedzie się powtarzając znienacka cztery razy: „rozwodzę się z tobą, rozwodzę się z tobą, rozwodzę się z tobą”.
Esma nie pamięta od kiedy modli się o to, aby wyjechać. Do innego, lepszego świata. Obiecuje, że nadal będzie nosiła chustę i spuszczała oczy. Nie zmieni religii, nie założy mini, nie zapomni o rodzinie i będzie przysyłać pieniądze. W jej domu rodzinnym nadal nie ma prądu ani wody, a marzenia są podsycane przez tych którzy wyjechali i piszą listy. Przysyłają dolary, zamiast płatków suszonych kwiatów. Ich matki chwalą się wtedy dostatnim życiem swych synów w krainie miodem i mlekiem płynącej. Krainie zamieszkałej przez bezbożnych, którzy zupełnie na to wszystko nie zasługują. Esma wie, że bracia szukają dla niej męża. Twierdzą, że ściąga za dużo męskich spojrzeń, zaraz ludzie zaczną gadać.
Matylda ma szesnaście lat. Należy do różnych organizacji, dobrze się uczy, nie sprawia kłopotów i całe dnie czyta. Od lat ma smutne oczy. Nikt tego nie dostrzega. Nikt, prócz czarnego obiektywu u fotografa. Robi zdjęcia jedynie do kolejnych szkolnych legitymacji. Czasami wypatruje chłopca, który zachwyciłby się nią, ale nie spotyka takiego. Łudzi się, ze na pewno taki gdzieś jest a ona tego nie dostrzega.
Już wie, że musi być mądra.
Matylda chce być lekarzem po to, by przytulać ludzi. Kiedyś opieka nad porzuconymi i niechcianymi zwierzętami przestanie jej wystarczać. Chce wyjechać do innego świata. W jej rzeczywistości są kartki na żywność, a w szkole dostaje talon na tekstylne buty bo ma najbardziej zniszczone. Kiedyś ktoś jej przywiózł zza granicy mydełko „zielone jabłuszko”. Wąchała wieczorami snując marzenia o cudownej przyszłości i ucieczce. Matylda wie, że lekarze uciekają najłatwiej.
5. Podsumowanie badań
Matylda jest lekarzem. Pracuje ciężko, nie myślała, że będzie aż tak. Pracuje w dni święte. Patrzy przez okno na ludzi którzy idą z rodzinami do kościoła i lubi szpitalne obiady przywożone w ocynkowanych wiadrach. Mówią, że jej praca jest modlitwą. Chce w to wierzyć kiedy wyciera tetrowym siankiem sine dzieci przychodzące na świat zbyt wcześnie, kiedy gwałci ich usta laryngoskopem, kiedy na skutek nieuwagi asysty spada z łomotem ze stołu operacyjnego amputowana noga, a zza parawanu słyszy słowa starej kobiety: „– nie mam już nogi? – Przykro mi, niestety. – Dziękuję pani doktor”. Zapomina kiedy jest dzień a kiedy noc. Matylda nie wyjeżdża. Może kiedyś.
Przyszedł dzień zerwania owocu morwy dla Esme. Drzewo z podwórka jej domu rodzinnego uchodziło we wsi za wyjątkowe. Przynoszące prawdziwe szczęście. Drzewo z reglamentowanymi owocami dla panien młodych, na dobrą wróżbę, na dobre życie. Owoce morwy. Wielkie. Soczyste. Słodkie. Wypełniają usta każdej z oblubienic, jak wypełnić może tylko mężczyzna. Wkładane dłońmi teściowych w dniu zaślubin. Panny młode na znak zgody i uległości otwierają usta, a umalowana henną dłoń matki męża wymusza owocem porządek świata.
Esme ma takie zdjęcie, kiedy teściowa ją karmi. Esme nie wyjechała. Nie teraz, może kiedyś.
6. Porównanie z wynikami badań z innych ośrodków
Esma nosi pod sercem dzieci a Matylda pakuje do torby praktyczne ubrania, statoskopy, leki na każdą okoliczność. Zastanawia się, czy wsadzić w biustonosz święty obrazek z Matką Boską na szczęście. Esma patrzy co wieczór, przez dziury dachu swego domu w rozgwieżdżone afrykańskie niebo i gładzi po niespokojnym brzuchu. Nie ma żalu do męża, którego nie ma w domu od wielu dni. Może to i dobrze, może chwilę odpocząć. Matylda czyta bez końca słowa w obcym dziwnym języku. Uśmiecha się z nadzieją do swoich wyobrażeń przyszłości.
7. Objawy chorobowe zaistniałe w hodowlach tkanek na świecie
W międzyczasie tej historii jest: „je suis Mohamed” i „je suis Charlie”. Dzieci umierają. Pod rożnymi sztandarami w jedynie słusznych wojnach. Leżą potem na ekranach komputerów jak kurczaki na ladach chłodniczych.
Nie wiadomo w końcu po co, kto, kogo, gdzie i dlaczego zamordował. Ruszyła machina podniesionych rączek, rysunków świńskich ryjów, zdjęć poderżniętych gardeł, wpisów na wirtualnych chmurach. Liczniki polubień oszalały. W świecie, w którym ludzie likwidują granice i burzą mury, pieniądze trzymane są w wirtualnych chmurach, lodówka składa zamówienie w supermarkecie, miłość wyznaje się na stadionach, nauka stwarza człowieka z trzech komórek płciowych, język stał się tym z wieży Babel, selfi towarzyszy człowiekowi wszędzie. W świecie bez granic okazało się, że opowiedzenie się po tej lub tamtej stronie muru jest bardzo ważne. Ludzie chcą międzynarodowej wolności, wjazdu bez wizy do Ameryki i równoległej rzeczywistości z tożsamością narodową, pochodów groźnych wojsk podnoszących narodowe morale, łopoczących sztandarów, deklaracji rasy, deklaracji wyznania, jedynie słusznych wyborów. Rocznicę stu lat od użycia broni chemicznej fetowano z rozmachem. Rekonstrukcja wydarzeń odbyła się pod kontrolą międzynarodowych kamer. W okolicach kolebki świata, tam gdzie Noe popłynął Arką, niedaleko była Troja, jest Golgota i Żłóbek Jezusa, a trochę dalej Grób Proroka Mohameda. Tam, ulatywały do nieba tysiące modlitw i przekleństw wycharczanych z poparzonych gardeł.
„Jestem Mohamed” „jestem Charlie”. Dzieci, które śpiewały: „bud wsiegda budiet sonce, bud wsiegda budiet nieba, bud wsiegda budiet mama, bud wsiegda budu Ja”, stali się starcami i mogą już tylko wyczekiwać ciągu dalszego przed telewizorem.
8. Rokowanie
Matylda i Esma leżą na ziemi. Patrzą w niebo. Gwiazdy spadają prosto na ich piersi.
Esma tuli do serca to, co zostało z jednego z dzieci. Strzępy owinięte w ubranko nie oddychają. Ona sama ma oczy ze szkła, jeszcze odbija się w nich światło. To dobrze, że obserwuje spadające gwiazdy zamiast zastanawiać się gdzie szukać drugiego. Uleciał wszystkimi atomami prosto do nieba nie zawracając sobie głowy pożegnaniem.
Matylda nie może nic zrobić. Ona też czeka bezgłośnie na to co będzie. Raz za razem wbija się w jej piersi sapiąca głowa. Stała się jedną z dziewic obiecanych zdobywcom. To stało się na tym świecie, dlatego Matylda i jej poświęcenie chyba się nie liczy.
Dziwka czy męczennica. To kwestia interpretacji. Rodziny zapewne zrobią pożytek z ich historii występując co najmniej w telewizjach śniadaniowych. Mąż Esmy już świętuje. Nie ma znaczenia fakt, że ona sama nie wiedziała, że wiozła w wózku z dziewczynkami bilet zbiorowy na podróż do innego wymiaru.
Fotografie twarzy pójdą na czele pochodów. Okrzyczane przez ludzi których nigdy nie poznały. Skandowane będą ich imiona i zapomniane będą ich imiona. Wyparte przez kolejne dziewice, dziwki i święte męczennice.
9. Leczenie
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, we wszystko wierzy, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma, miłość nigdy nie ustaje.
Chociażbym mówił językami ludzi i aniołów, posiadł wszelką wiedzę i wszelką wiarę
a miłości bym nie miał – byłbym niczym…
10. Dane autora i adres do korespondencji
Znam każdą z nich. Pamiętam smak owocu morwy.
Słyszałam modlitwy w różnych językach. Najbardziej pamiętam te, rozumiane przez wszystkie matki tulące w ramionach stygnące dzieci bez oddechu.
Renata Elżbieta Paliga
Lekarz, dr n med., autorka kilku monografii z historii medycyny, laureatka pierwszego miejsca kilku ogólnopolskich konkursów poetyckich i prozatorskich: Puls Słowa (2012 i 2013), Przychodzi Wena do Lekarza (2016 i 2017), Lekarze dzieciom (2016), Konkurs Fundacji Gargano (2014). Wydała dwa tomiki wierszy: Osłuchiwania (2014) i Kamienica (2019). Zajmuje się poezją, prozą i dramatem.